wtorek, 7 stycznia 2020

Żywy mech czy martwy chrobotek?

Żywy mech, obraz z mchu, mech stabilizowany, mech strukturalny - pod takimi nazwami znajdziemy roślinę, którą rzekomo możemy zamknąć w pomieszczeniu bez światła i kilka lat jej nie podlewać... Hola, hola! Już w tym zdaniu jest kilka mitów, z którymi warto się rozprawić i poznać prawdziwe wady i zalety stabilizowanego chrobotka reniferowego, jednego wnętrzarskich hitów, który szturmem wdarł się na salony.
Stabilizowany Chrobotek reniferowy
Zacznijmy od tego, że chrobotek reniferowy (Cladonia rangiferina (L.) Weber ex F.H. Wigg.), bo o nim najczęściej tak naprawdę mowa, nie jest mchem tylko porostem, a skoro jest porostem, to nie jest nawet rośliną tylko grzybem. Dlaczego więc zielony mech a nie zielony porost? Cóż, pozostaje mi się jedynie domyślać, że to albo pomysł kompletnego laika, który stwierdził, że jak coś rośnie i nie biega to roślina, a jak nieduże to mech, albo - i to wersja chyba bardziej prawdopodobna - że z marketingowego punktu widzenia można założyć, że na ścianie bardziej chcemy mieć "żywy mech" niż "zielonego grzyba"...


Porosty

Co to są porosty? To bardzo ciekawe organizmy, które w sensie biologicznym składają się z dwóch różnych gatunków... Budują je komórki grzybów nazywane mykobiontem i komórki glonów lub bakterii zwanych fotobiontem. Istnieją różne teorie dotyczące tego jak ponad 400 milionów lat temu powstało takie połączenie i co sprawia, że przetrwało tyle lat ewolucji. Organizmy te są związane ze sobą na zasadzie symbiozy mutualistycznej lub antagonistycznej. Jeśli coś nam zostało z lekcji biologii w szkole podstawowej to symbiozę będziemy kojarzyć jako współpracę dwóch organizmów. W przypadku porostów to obligatoryjna współpraca, bez której samodzielnie nie mogą istnieć. Taka symbioza może być oparta na wielu zasadach. Mutualistyczna to ta, w której tak jak pewnie kojarzymy z podstawówki każda ze stron czerpie korzyści - w przypadku grzyba, czyli mykobionta korzyść jest oczywista - żywi się produktami fotosyntezy wytwarzanymi przez fotobionta, ten zaś otrzymuje wodę i sole mineralne dostarczane przez plechę grzyba, która stanowi też schronienie i wiąże całość z podłożem. Współpraca nie zawsze jest tak różowa i często nosi znamiona pasożytnictwa, gdy grzyb wnika do komórek fotobionta i "podjada sobie" bez zgody, czy helotyzm, kiedy grzyb zapewnia minimalne warunki egzystencji samemu czerpiąc dużo korzyści, czyli przenosząc na ludzkie realia, tak jakby ma swojego niewolnika. To też symbiozy, choć ten rodzaj nazwiemy symbiozami antagonistycznymi. Odróżnienie jednej od drugiej wcale nie jest takie proste, no bo w końcu nie spytamy glonów czy czują się wykorzystywane przez grzyba i czy współpraca przebiega na zasadzie fair play... Zakłada się, że prawda w przypadku większości porostów jest gdzieś pośrodku i większość badaczy przychyla się do teorii mutualizmu częściowego sformułowanej przez Quispela. Teoria ta mówi, że co prawda, obie strony czerpią tutaj korzyści, ale to grzyb ma więcej do powiedzenia.
Stabilizowany chrobotek reniferowy

Porosty w kosmosie

Tak czy tak, prawda jest taka, że porosty są bardzo wytrzymałymi organizmami, dzięki czemu istnieją do dziś, mimo iż powstały jeszcze przed roślinami naczyniowymi, a o dinozaurach matka natura pewnie jeszcze nawet nie śniła... Uważamy je do dziś za organizmy pionierskie, mogą rosnąć na nagich skałach i w warunkach, w których rośliny nie mogą przetrwać. W roku 2005 przeprowadzono eksperyment i dwa gatunki porostów Rhizocarpon geographicum i złotorost pyszny wysłano w kosmos i umieszczono w zewnętrznym, otwartym pojemniku przymocowanym do rosyjskiej rakiety Sojuz. Przez 15 dni były wystawione na promieniowanie kosmiczne, ogromne różnice temperatur, czy wreszcie panującą w kosmosie próżnię. Po powrocie na ziemię, po okresie uśpienia na jakie porosty zapadają w niesprzyjających warunkach na nowo podjęły funkcje życiowe. (Kosmiczne agencje badały także popularnego w naszych domach skrzydłokwiata, więcej o tym eksperymencie TUTAJ).
Choć są takie odporne okazuje się, że dziś wiele gatunków jest zagrożonych. Dlaczego? Są wyjątkowo wytrzymałe, ale mają też swoją piętę achillesową - to zanieczyszczenia środowiska. W ten sposób bardzo łatwo je zabić i dlatego często uważa się je za rośliny wskaźnikowe - jeśli gdzieś przestają występować, to jest duże prawdopodobieństwo, że za jakiś czas problem zacznie dotykać też innych gatunków. W Polsce ponad połowa gatunków jest zagrożona wyginięciem lub już wyginęła. są też miejsca, gdzie ze względu na zanieczyszczenie środowiska nie znajdziemy już żadnych porostów. 
Chrobotek reniferowy,
fot. Jason Hollinger, za Wikimedia Commons https://commons.wikimedia.org/wiki/Category:Cladonia_rangiferina#/media/File:Cladonia_rangiferina_-_Flickr_-_pellaea.jpg CC BY 2.0

Chrobotek reniferowy

Jednym z powszechniejszych gatunków porostów jest chrobotek reniferowy, który występuje bardzo licznie w strefie tundry, gdzie stanowi pokarm dla reniferów - stąd nazwa, nierzadko porastając zwartym runem ogromne powierzchnie. Jedzą go oczywiście nie tylko renifery, po ugotowaniu i odpowiedniej obróbce bywa, czy może raczej bywał także spożywany przez ludzi, przy czym zachowałbym tutaj daleko idącą ostrożność, gdyż jak na porost przystało wytwarza kwasy porostowe, które na niesprzyjających siedliskach umożliwiają erozję skał stwarzając warunki do przytrzymania się podłoża. W kontakcie z naszym układem pokarmowym kwasy te w większych ilościach mogą powodować spore zaburzenia. Chrobotek występuje także w Polsce, głównie w borach sosnowych i na wrzosowiskach. Mamy do wyboru sporo gatunków chrobotka, przy czym, zależnie od gatunku podlegają one ochronie częściowej lub całkowitej, co oznacza, że nie wolno ich niszczyć ani zbierać. Jeśli więc chcemy zakupić "żywy mech", będziemy skazani na jego import z krajów, gdzie jest on powszechniejszy, w tym ze Skandynawii, gdzie bywa pozyskiwany na skalę przemysłową.
Chrobotek przypomina budową niewielkie krzaczki, wysokości do 10 cm. Jest barwy szarej bądź kremowej i choć wygląda jak maleńkie rosochate gałązki to jest bardzo miękki w dotyku i swoją strukturą przypomina gąbkę.
Chrobotek na naturalnym stanowisku w Norwegii,
fot. Andewa, za Wikimedia Commons https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Kvitkrull_cladonia_stellaris.jpg, CC BY-SA 2.5


Gliceryna, fot. LHcheM, za Wikimedia Commons,
https://pl.wikipedia.org/wiki/
Gliceryna#/media/Plik:Sample_of_Glycerine.jpg,
CC BY-SA 3.0

Stabilizacja

Zanim trafi w opakowaniach do naszych mieszkań jest poddawany procesowi stabilizacji. Proces ten polega na umieszczeniu porostu, bądź roślin w roztworze gliceryny, która zastępuje znajdującą się w komórkach wodę.
W wyniku tego procesu ustają funkcje życiowe, ale organizm zachowuje dotychczasowe właściwości - tj. miękkość i częściowo kolor. Na pierwszy rzut oka będzie wyglądał jak żywy, taki będzie też w dotyku, w rzeczywistości jest już martwy. Trochę jak suszone, kwiaty, tyle, że bez zżółknięcia i kruchości. Atrakcyjny zielony kolor chrobotka na sklepowych półkach to z kolei wynik farbowania w naturze w końcu szarego chrobotka, ale możemy też spotkać farbowanego na czerwono, niebiesko czy czarno, lub wybarwiony naturalnie.
Stabilizację roślin możemy samodzielnie przeprowadzać w domu wstawiając zielone rośliny do roztworu gliceryny (ok. 5 do 30%) na okres od 2 do 10 dni, w zależności od tego, co chcemy zachować - grubsze i masywniejsze elementy wymagają większych stężeń i więcej czasu.
Taka konserwacja sprawi, że uzyskany materiał będzie cieszył nasze oczy nawet kilkanaście lat, nie wymagając żadnych zabiegów pielęgnacyjnych czy światła, w końcu... jest już martwy. Ci, którzy nie mają ręki do kwiatów, lub chcą mieć coś zielonego bez wysiłku i nie z plastiku powiedzą, ze to świetny pomysł. Z drugiej strony będziemy mieli tych, dla których rośliny to przede wszystkim radość z pielęgnacji i obserwacja wzrostu, czy nawet takich, którzy chrobotka z gliceryny będą porównywać do wypychania martwych zwierząt... Choć jeśli nie mamy nic przeciwko ciętym kwiatom, to i tutaj nie powinniśmy mieć powodów do obiekcji, te z gliceryny, po prostu postoją dłużej. Kilka lat dłużej. Jeśli jednak nie lubimy ciętych, to taki chrobotek też raczej nie dla nas.
Pod nazwą żywego mchu w większości przypadków trafimy właśnie na chrobotka, choć na fali jego popularności zaczęły powstawać także inne podobne produkty, w tym naprawdę mchy, czy liście paproci i innych roślin.

Fakty na temat żywego mchu

  • Czy stabilizowane rośliny są żywe? - Nie, ani porosty, ani rośliny nie są żywe, są zakonserwowane gliceryną, a ich funkcje życiowe ustały.
  • Czy żywy mech należy pielęgnować i podlewać? - Żywy jak najbardziej tak. Ale jeśli mówimy o mchu stabilizowanym, to dbamy o niego tak jak o suszone rośliny. Wstawiamy do wazonu, przyklejamy do ściany i patrzymy... Jeśli byśmy zaczęli go podlewać, zapewne zacznie gnić i pleśnieć. Stabilizowany chrobotek ma jeszcze jedną zaletę - jest antystatyczny - odpycha kurz, więc odpada nam nawet jego czyszczenia. Oczywiście nie powinniśmy go też poddawać urazom mechanicznym.
  • Czy stabilizowany mech jest trwały? - Tak, producenci podają, że w odpowiednich warunkach powinien zachować swoje właściwości nawet kilkanaście lat. Powinien mieć zapewnioną wilgotność od 40 do 80%, czyli taką jak człowiek i raczej powinniśmy unikać wystawiania go na bezpośrednie działanie słońca - może powodować rozpad barwników. Mój ma około dwóch lat i na razie wygląda dobrze, choć niestety zaczął się już delikatnie odbarwiać, choć raczej to wina kiepskiego barwnika, istniejące ściany w przestrzeniach publicznych cieszą oko nierzadko naprawdę wiele lat.
  • Czy jest naturalny? - Tak, zarówno sam chrobotek, jak i prawdziwe mchy poddawane stabilizacji są pozyskiwane z upraw, lub ze stanu dzikiego. Także gliceryna jest produktem pozyskiwanym zazwyczaj z tłuszczy roślinnych, choć może być produkowana także z tłuszczy zwierzęcych - ważne dla wegan i wegetarian. Warto jednak pamiętać, że do produkcji stabilizowanego produktu używa się także barwników, które mogą być sztuczne, mogą być też używane inne substancje konserwujące, niekoniecznie naturalne.
Stabilizowany chrobotek reniferowy

Stabilizowane rośliny, czy porosty będą świetnym rozwiązaniem, wszędzie tam, gdzie nie mamy warunków do uprawy żywych, np. w zupełnie ciemnych pomieszczeniach. Mogą być też świetną alternatywą dla zabieganych i zapracowanych, którzy nie mają czasu na zabiegi pielęgnacyjne, których wymagają żywe rośliny. Na pewno będą też dobrą alternatywą, wszędzie tam, gdzie chcemy użyć sztucznych roślin, ale nie chcemy używać plastiku. Stabilizowane mogą w wielu sytuacjach być świetnym zamiennikiem (choć np. nie na zewnątrz), ale po zużyciu nie będą rozkładać się setki lat na wysypiskach.
Na pewno będą też stanowić miły akcent wizualny, stanowią też pewnego rodzaju izolację akustyczną i kto wie, może staną się początkiem zielonej pasji i chęci posiadania prawdziwych i żywych roślin.

Odmień swoje biuro z naszym chrobotkiem 💚 Chrobotek reniferowy w wielu kolorach do kupienia u nas ➡ http://goo.gl/F9nO4B

Przed zakupem warto jeszcze wiedzieć, że chrobotek bywa sprzedawany w dwóch postaciach oczyszczonej i nieoczyszczonej. Ta pierwsza oznacza mniej więcej tyle, że to co zostanie zebrane trafia do naczynia z gliceryną ze wszystkimi opadłymi igłami wbitymi w potost, patykami, liśćmi i brzydkimi fragmentami porostów. Jeśli chcemy dekorację naturalistyczną - nawet lepiej, ale jeśli zależy nam na czystej zielonej poduszce powinniśmy rozważyć kupienie droższego mchu oczyszczonego, który ręcznie został przebrany i pozbawiony niedoskonałości. Sprzedawany jest zazwyczaj na wagę. Ta w dużej mierze zależy od wilgotności powietrza - chrobotek będzie pochłaniał jej nadmiar, można jednak założyć, że 100 gram dobrej jakości chrobotka to słupek około 10 x 10 cm o wysokości 20 centymetrów, choć to wielkość mocno orientacyjna. Jak kupić taki, który nie będzie się odbarwiał przez lata? No cóż, nie ma idealnej rady. Choć jeśli zależy nam na trwałej inwestycji lepiej kupić u producenta obecnego na rynku kilka lat i z dużymi komercyjnymi realizacjami, kupowanie u okazyjnych sprzedawców może skończyć się gorszą jakością i trwałością, choć jak zawsze cena nie jest wyznacznikiem i nie da nam gwarancji.

Królestwo grzyby, Typ workowce, Klasa miseczniaki, Rząd misecznicowce, Rodzina chrobotkowate, Rodzaj chrobotek, Gatunek chrobotek reniferowy (Cladonia rangiferina (L.) Weber ex F.H. Wigg.)


6 komentarzy:

  1. Świetny artykuł.
    Wiele mi wyjaśnił.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze opisane.
    A sam chrobotek na zdjęciach robi na mnie dwojakie wrażenie. Na tych ścianach... to jakoś nie do końca mi się podoba. Kojarzy mi się, jakby ściana jakaś zapuszczona była i aż porostami porosła ze starości ;) Niczym stare, próchniejące drzewo w lesie. Więc kłóci się to z nowoczesnym wnętrzem. Jako drobniejsze elementy, np. w takim pudełku jak ze zdjęcia, albo jakaś ciekawa, złożona z różnych elementów kompozycja na ścianie, może być.

    OdpowiedzUsuń
  3. Odechciało mi się wieszać na ścianie i podziwiać pięknego, ale jednak zabalsamowanego trupa. Czy można wykonać kompozycję z ŻYWEGO chrobotka? A jeżeli to jakie trzeba spełnić warunki i czy rzecz jest do ogarnięcia?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej pojechać na północ i pobyć sobie z chrobotkiem w naturze :). Roślina, grzyb, porost czy cokolwiek innego to nie przedmiot, na którym można eksperymentować, tym bardziej gatunek chroniony i znikający ze względu na zanieczyszczenia powietrza. Moda na martwe chrobotki niestety przyspiesza śmierć tego gatunku. Może lepiej sobie odpuścić?

      Usuń
  4. Żywe chrobotki najlepiej prezentują się w miejscu, w którym występują naturalnie. Tak bardzo wolno rosną, są pokarmem dla zwierząt, Dlaczego niszczymy nieustannie środowisko? Może czas na refleksje skoro nasza Planeta jest coraz bardziej uboga w zieleń? Nikt z żyjących nie założył plantacji chrobotka a wielu uzurpuje sobie prawo do egoistycznego niszczenia tak cennej części naszego świata.

    OdpowiedzUsuń